malarstwo i Ty - sztuka z bliska

Napisz/Zadzwoń

O wstydzie etnicznym

Wstyd etniczny, jeśli nie jest fobią (czymś, co bierze się znikąd, co w ogóle nie ma uzasadnienia), jest przejawem jakiś ukrytych form przemocy wobec tej grupy etnicznej, która się siebie wstydzi. Człowiek ukrywa prawdę o swoim pochodzeniu lub swojej etnicznej przynależności ze strachu przed kolejnymi szykanami. Wstyd etniczny absolutnie nie jest paranoją, co niektórzy próbują czasem wmawiać. Żeby móc skorzystać z tej naturalnej reakcji obronnej jaką jest odczucie wstydu, warto zdać sobie sprawę z tego, że się go odczuwa. Nie trzeba się go bać, gdyż mówi o zagrożeniu, jest więc nawet potrzebny. Wstydzą się siebie ludzie lub grupy ludzi dyskryminowane, problem ten więc, jeśli występuje, jest zawsze szerszy. Pojąć ten wstyd można przez pogłębienie jego rozumienia: Przemoc wobec grup etnicznych rzadko jest wymierzona przeciw konkretnym ludziom, ale najczęściej przeciw samym różnicom, gdyż właśnie różnice (brak identyczności) udrożniają miłość, podczas gdy identyczność ją blokuje (identyczność to nie to samo co podobieństwo), czyli najpierw serdeczność, potem czasem nawet przyjaźń, na co dzień zwykłe dobre relacje. Jego Świątobliwość Ojciec Święty Franciszek spotkał się na Słowacji z Romami. Romowie są tacy ciekawi jako grupa etniczna, wręcz baśniowi. Dobrze wiedzieć, że na Słowacji mają jakieś swoje trwałe miejsce do życia. Każdy z nas powinien przynajmniej od czasu do czasu przełamywać te niepotrzebne mury wstydu i lęku pomiędzy ludźmi o różnej urodzie i innej kulturze. Kiedyś, mówię teraz o czasach mojego dzieciństwa, w Wadowicach nad Skawą można było zobaczyć prawdziwe żywe cygańskie tabory. Chwilkę były, potem znikały pozostawając jakieś drobiny obłędnie kolorowych tkanin. Jak więc szybko uporać się ze wstydem etnicznym? Po pierwsze zrozumieć, że to, co go wywołuje jest zajęte tylko samo sobą, a nie prześladowanymi ludźmi, więc nie jest to sprawa personalna, po drugie w relacjach trzeba „grać” zawsze fair, czyli trzeba na zawsze odrzucić tę pseudobiznesową metodę relacji, która podobno przyszła do nas z Dalekiego Wschodu i uczy, że tylko ten wygrywa, kto co jakiś czas zdradza, gdyż kulturowe różnice nie wszystkie nadają się do globalnego zaakceptowania. Jeśli chodzi o moje doświadczenie relacji z Romami, to mam porażki. Choć chętnie powiem, że nie spotkałam się z relacją w tym najkoszmarniejszym typie, a tylko z trudnym do wytrzymania zachęcaniem do posłuchania wróżb. Powiem więc, że w relacji z katolikami po prostu trzeba pamiętać, że nie wolno nas namawiać na wróżby, gdyż to jest namawianie do bardzo ciężkiego grzechu przeciw I-mu przykazaniu Dekalogu, więc naprawdę nie możemy się zgodzić. I właściwie tylko o to chodzi.

Teresa Corazón

15 września 2021 r.

powrót do artykułów o wstydzie